Kilka lat temu rozmawiałem z pewnym ekspatem zesłanym do PTC i padło wówczas pytanie: czy Polacy nie jeżdżą co roku na wczasy do Chorwacji, by bardziej im zależało na tanim wakacyjnym roamingu, niż na mniejszych opłatach w kraju? Było to jeszcze przed wprowadzeniem euroroamingu, gdy minuta rozmowy kosztowała 4-6 zł, a w Chorwacji jeszcze więcej.
Dziś, po konferencji prasowej i wysłaniu materiału do drukarni (w dwie godziny po terminie :-), przypomniała mi właśnie się ta rozmowa. Bo jakby się nie podniecać różowawą literką „T”, to z realnych rzeczy, jakie obiecał dziś prezes Rakovski, został właśnie roaming.
I ten moment refleksji pozwolił mi na zrozumienie, że polityka T-Mobile przez te lata się nie zmieniła. Że nie ma porządnej oferty krajowej, że klientów będzie kupować się iPhonem i Androidem, a nie taryfą. Zresztą – tak przy okazji – w naszym kraju zawsze tak było, a wszelakimi optymalizatorami taryfowymi interesował się znikomy procent społeczeństwa.
Jeszcze jedna rzecz związana z T-ekspatami: prawie każdy z nich po przyjeździe zauważał, że w Polsce powszechna jest taryfikacja sekundowa. I standardowe pytanie brzmiało – a czemu nie „normalnie”: 60/1?
Ponieważ pierwszą część planu udało się ekspatom wprowadzić, mam dziwne wrażenie, że drugą jego częścią będzie właśnie zaliczanie pierwszej minuty w całości, a dopiero potem taktowanie sekundowe. I powiem całkiem szczerze – chciałbym się mylić.