04 grudnia 2010

Do redakcji przyszedł list...

A dokładniej nie list, tylko faktury. I tak w zasadzie to nie przyszły, a tknięty jakimś przeczuciem zajrzałem do tzw. elektronicznego biura oszukiwania klienta (w skrócie eBOK). Kiedyś (ostatni raz w maju - sprawdziłem :-) przychodziło powiadomienie o wystawieniu faktury pocztą elektryczną, teraz - pewnie ze względu na oszczędność prądu i ekologię - nie przychodzą.

Moje zainteresowanie wzbudził jeden fragment dwóch kolejnych (nie)otrzymanych faktur:

W górnej fakturze dodatkowo intrygującą pozycją jest początek okresu rozliczeniowego (28 października). Po chwili przypomniałem sobie powód: od 1 do 27 października usługa była wyłączona z powodu jej przenoszenia pod inny adres :-)
Czekam teraz na SMS-a ponaglającego w sprawie płatności :-) Operator potrafi wysyłać SMS-y. Jeszcze.



12 listopada 2010

Facebook Places czyli zadanie dla ekshibicjonistów

Od kilku dni świat fejsbuka fascynuje się usługą Places. To taka kolejna smycz, która pozwala innym na śledzenie gdzie i z kim jesteś.

Ponieważ tradycyjnie Polska jest krajem kategorii X,Y,Z (niepotrzebne skreślić), Places nie działają w naszym pięknym kraju. Fejsbuk zastosował pewien sposób blokady, który jednak w łatwy sposób można ominąć. Okazuje się, że całkiem potężna grupa jest zainteresowana Places, czyli ekshibicjonizmem emocjonalnym, dla nich więc opis, co robić, żeby być.

Blokada zastosowana przez fejsbuka polega na rozróżnianiu numeru IP telefonu, z którego się łączysz. Po to, żeby Places działało w sposób prawidłowy, musisz łączyć się z kraju, w którym usługa została oficjalnie uruchomiona. Albo lepiej, żeby fejsbukowi wydawało się, że łączysz się z tego kraju.

Istnieje wynalazek pod nazwą VPN. Jeżeli jesteś użytkownikiem takiej usługi, a łącze zakończone jest w kraju namaszczonym przez Marka Z., to wygrałeś. Jeśli nie, musisz sam sobie wymyśleć VPN-a.

Szybkie googlowanie hasła VPN for iphone daje 5 milionów 250 tysięcy odpowiedzi :-). Można też skorzystać z gotowych rozwiązań, takich jak bestfreevpn.com czy hotspotshield.com. Wszystko, co trzeba zrobić, to postąpić zgodnie z instrukcją mówiącą, co i gdzie wpisać w telefon. Później uruchamiamy VPN, następnie aplikację fejsbuka i… dajemy się namierzać.

Przykłady, jakie podałem, na 100% działają z iPhonem. Posiadacze pozostałych smartfonów muszą troszkę pokombinować :-)

Posiadacze BlackBerry (z modułem GPS!) są w jeszcze łatwiejszej sytuacji: wystarczy, że aplikacji fejsbukowej udostępnią standardowy APN: blackberry.net. On już sam załatwi cały problem :-)

Miłego dawania się śledzić :-)

02 sierpnia 2010

Dostałem spadek :-P

... i zaplułem monitor :-)

Wiadomość przesłana na goldenline:


Good day Bebenek

This is a personal email directed to you and I request that it be treated as such. I am Barrister Bolan Kodjo (Esq) ,a solicitor at law. I am the personal attorney/sole executor to the late B. Bebenek ,hereinafter referred to as 'my client' who worked as an independent oil magnate in my country and who died in a car crash with his immediate family on the 4th of oct,2004.

Since the death of my client in oct,2004, I have written several letters to the embassy with an intent to locate any of his extended relatives whom shall be claimants/beneficiaries of his abandoned personal estate and all such efforts have been to no avail.

Moreso,I have received official letters in the last few weeks suggesting a likely proceeding for confiscation of his abandoned personal assets in line with existing laws by the bank in which my client deposited the sum of 11.5 million U.S.D. On this note i decided to search for a credible person and finding that you bear a similar last name, I was urged to contact you, that I may,with your consent, present you to the "trustee" bank as my late client's surviving family member so as to enable you put up a claim to the bank in that capacity as a next of kin of my client.

I find this possible for the fuller reasons that you bear a similar last name with my client making it a lot easier for you to put up a claim in that capacity.I propose that 35% of the net sum will accrue to you at the conclusion of this deal in so far as I do not incure further expenses.

Therefore, to facilitate the immediate transfer of this fund, you need, first to contact me via signifying your interest and as soon as I obtain your confidence,I will immediately appraise you with the complete details as well as fax you the documents,with which you are to proceed and i shall direct on how to put up an application to the bank.

However, you will have to accent to an express agreement which I will forward to you in order to bind us in this transaction.

Upon the reciept of your reply,I will send you the next step to take.I will not fail to bring to your notice that this proposal is hitch-free and that you should not entertain any fears as the required arrangements have been made for the completion of this transfer. Like I said, I require only a solemn confidentiality on this mail.

Please kindly send me your direct cell phone number 002280685244 for easier communication .

Please kindly send me the following information:

Your full name...............
Private email address........
Private telephone line :......
Age ....
Ocupation...

For security reasons, Please Kindly respond to me through this email address lawfirmtg-1@hotmail.fr or call me on my direct line 00 2280685244 Do confirm your direct telephone line and private email for easier communication .



Best regards,

Barrister Bolan Kodjo Esq
EJORD Chambers & Associates
45 rue dela Justice
Lome Togo
Tel:00 2280685244
Email:lawfirmtg-1@hotmail.fr

30 lipca 2010

Skąd te miliardy?

Liczę, liczę i doliczyć się nie mogę. "Zakładamy podwyżkę głównej stawki VAT o 1 pkt proc. na okres trzech lat, co da budżetowi 5-6 mld zł dochodów rocznie" powiedział Ktoś.
W 2006 roku wpływy z VAT-u wyniosły 84,4 mld, rok później 96,3, a ostatnie dane za rok 2008 mówią o 101,8 mld. Nie ma danych za 2009, ale zakładając podobny wzrost, możemy szacować, że w 2011 roku byłaby to kwota co najwyżej 110 mld zł.
I teraz liczymy sobie z tego jeden procent... 1,1 mld. Gdzie w takim razie podziało się brakujące 4-5 mld?

UPDATE: mylić się jest rzeczą ludzką :-) Znajomy z facebooka skontrował, że to nie jest wzrost przychodów o 1 %, a wzrost stawki z 22 na 23%, czyli o ~4,5%.

Mea culpa :-)

Jeden procent

Dziś oficjalnie podano decyzję o planach podwyżki stawek VAT o 1 %. I, jak to w naszej analogowej Polsce bywa, nikt nie zastanowił się, w jaki sposób tę operację przeprowadzić.
W Polsce mamy ok. 1,8 mln podatników VAT, jednak nie każdy musi mieć kasę fiskalną. Część (prawdopodobnie około połowy) korzysta ze zwolnień, wystawiając np. tylko faktury VAT.
Jednak reszta musi posiadać kasę fiskalną. Liczbę kas można oszacować między 2 a 3 mln sztuk (dokładną liczbę powinno znać Ministerstwo Finansów).
W kasie może grzebać jedynie wykwalifikowany serwisant, posiadający odpowiednie uprawnienia. W ramach grzebania może m.in. zmienić dotychczas zaprogramowane stawki podatku. I tu zaczynają się schody.
Serwisantów w Polsce mamy nie więcej, niż 2 tysiące. Czyli na jednego wypada ok. 1000-1500 kas. Zmiany w kasie można wykonać dopiero po wejściu w życie zmian podatkowych. Zakładając, że rząd, sejm, senat i prezydent wyrobią się w cztery miesiące, terminem wprowadzenia nowej stawki podatku będzie 1 stycznia 2011.
31 grudnia 2010 to piątek, Nowy Rok (święto) - sobota: w te dwa dni (w niektórych przypadkach w 3) należałoby przestawić te kasy na nową stawkę. 1000 kas na serwisanta, dwie doby... Pracując 24 godziny na dobę, przez 2 doby każdy z nich musiałby przeprogramować ponad 20 kas na godzinę...
I tym sposobem określenie "Jeden Procent" może zmienić swoje znaczenie - z dotowania organizacji pozarządowych na kryzys sklepowy na miarę światową. Pamiętajmy bowiem, że sprzedaż towaru bez rejestracji na kasie lub z niewłaściwą stawką podatku stanowi przestępstwo skarbowe. W związku z tym na kilka dni przez tą zmianą proponuję kupić zapas chleba, wody, mąki, ziemniaków... Jak na wojnę!
Bo nie wiadomo, jak i kiedy zakończy się wojna rządu ze zdrowym rozsądkiem.

21 lipca 2010

Czysta prawda, półprawda i g... GUS prawda

Główny Urząd Statystyczny opublikował Wybrane miesięczne wskaźniki makroekonomiczne, zawierające również dane dotyczące rynku telekomunikacyjnego. Dane te przeklepał serwis rpkom.pl, bez głębszej analizy co i po co kopiuje. A szkoda...
GUS policzył indeks cen w telekomunikacji od stycznia 2006 do maja 2010 r. czyli za cały okres królowania Anny Streżyńskiej na tronie regulatora rynku :-) Nie wiem, czy fakt ten miał jakiś wpływ na Święte Współczynniki, ale ewidentnie ktoś spieprzył sprawę.
Jak podaje GUS, indeks cen oznacza o ile procent spadły ceny w danym miesiącu, w porównaniu do miesiąca poprzedniego. Czyli jeżeli w styczniu 2006 roku usługa kosztowała 100 zł, to przy współczynniku 97,1 w lutym cena ta wyniosła 97,10 zł.
Proste obliczenie przy użyciu excela wykazuje, że ta usługa za 100 zł ze stycznia 2006 roku, w kwietniu 2010 roku kosztuje... 22 złote 39 groszy. Zaokrąglając po każdym miesiącu do pełnych groszy :-)
Dla porównania, wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w tym samym okresie pokazuje, że ceny wzrosły o 319,17%. Czyli jeżeli średnio wydawaliśmy 100 zł na tzw. konsumpcję, dziś płacimy 419 zł 17 gr.
Nie wiem, czy ktoś z Was jest w stanie pokazać chociaż jedną usługę, której cena (realna, a nie wzięta z sufitu czyli z cennika) spadła przez ostatnie 52 miesiące o 78%.

PS. rpkom.pl został dziś namaszczony przez PIIT :-) "Patronat Izby jest wyrazem akceptacji dla linii redakcyjnej serwisu".

16 lipca 2010

Psychiatryk24.pl

Mówiąc szczerze, do tej pory traktowałem salon24.pl jako swego rodzaju laboratorium: eksperyment socjologiczno-społeczny. Do dziś.
Na blogu podobno znakomitego "publicysty" Aleksandra Ściosa, pojawił się wpis, który zawierał pewne, łagodnie mówiąc, nieścisłości. Jako że temat jest mi dobrze znany (retencja danych) postanowiłem delikatnie sprostować autora.
Po kilkunastu minutach dowiedziałem się, że łżę jak pies, i że nieprawdą jest jakoby jakikolwiek członek PiS-u chciał szpiegować społeczeństwo. Polskie Społeczeństwo.
Próba odpowiedzi, z podaniem źródeł (a o te u mnie nietrudno) spotkała się z komunikatem systemowym:
Nie możesz komentować na tym blogu.

Drogi Radku. Stworzyłeś potwora. Fabrykę nienawiści. Psychiatryk, nie salon.
No chyba, że tak miało być... To przepraszam.

18 czerwca 2010

Nie miała baba kłopotu... niespodziewane zakończenie

Pogodziłem się z myślą, że przez weekend numer będzie nadal martwy. I nagle, około 18:00 z marazmu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Stacjonarnego. Odbieram - działa :-)
I tym magicznym sposobem System tp, który miał mieć wolne do poniedziałku, nagle ożył i zmienił routing.
Co ważniejsze, telefon stacjonarny przy okazji stał się nomadycznym, działając również na symbianowej nokii czy niesłusznym iPhonie :-)

I tym optymistycznym akcentem... Miłego weekendu :-)

Nie miała baba kłopotu, przeniosła sobie numer... [5]

Zgodnie z wczorajszowieczorną obietnicą, zadzwonił pan Przemek S. i wyjaśnił, że według wszelkich znaków na niebie i ziemi numer powinien być poprawnie kierowany od poniedziałku. A dlaczego dopiero od poniedziałku? Bo wniosek o kierowanie ruchu, złożony 9 czerwca do tp został odrzucony, tyle że zapomniano o odrzuceniu poinformować zleceniodawcę... A dziś System jest zamknięty, bo nieczynny i uczynni się dopiero w poniedziałek.
No i na koniec zagadka. Przyszła odpowiedź (a w zasadzie informacja) z UKE o dalszym biegu wczorajszej skargi. I w związku z tą odpowiedzią nasuwa się pytanie: która delegatura UKE jest właściwa w stosunku do operatora mającego swoją siedzibę w Poznaniu?

17 czerwca 2010

Nie miała baba kłopotu, przeniosła sobie numer... [4]

Chyba nikt nie lubi być lekceważony. Dlatego, po pięciodniowym milczeniu mojego nowego operatora, rozpocząłem coś, co w języku korporacyjnym nazywa się eskalacją problemu :-)
1. Na forum Ipfona założyłem wątek Czy doczekam się odpowiedzi?
2. Na grupie alt.pl.voip założyłem wątek Czy IPFon zbankrutował?
3. Do UKE poszło standardowe zgłoszenie przez standardowy formularz :-)

Nie wiem, co zadziałało, ale już o 23:09 otrzymałem maila podpisanego przez dyrektora ds. rozwoju Ipfona, tłumaczącego co i jak z tym nieszczęsnym numerem. Standardowa odpowiedź typu "to nie my, to tepsa", ale w jakiś sposób umotywowana i trzymająca się (przynajmniej z technicznego punktu widzenia) za przeproszeniem kupy :-)
Czekamy zatem na dalszy rozwój wypadków. Jak na razie dzwoniąc do mnie mamy standardowy komunikat NMTN.

15 czerwca 2010

Nie miała baba kłopotu, przeniosła sobie numer... [3]

Kolejny etap rozwoju sytuacji polega na tym, że dotychczasowy operator - Aster przestał już numer utrzymywać, a nowy - IPfon - jakoś nie może zacząć. Zresztą IPfon widać niewiele może, bo na przykład nie może od niedzieli odpowiedzieć na e-mail informujący o problemie.
Zdaje się, że jutro wejdziemy w urzędowy tryb załatwiania sprawy.

11 czerwca 2010

Nie miała baba kłopotu, przeniosła sobie numer... [2]

Sytuacja jest rozwojowa. Rozwój polega na tym, że nic się nie zmieniło, ale Aster w swoim systemie nie ma mojego telefonu. A telefon działa...

Nie miała baba kłopotu, przeniosła sobie numer...

Numer stacjonarny, kiedyś w tepsie, później w Aster. Teraz ma być w IPfon. Skutek jest taki, że Aster nie wyłączył, tepsa nie zmieniła operatora docelowego, a IPfon włączył. Czyli mam dwie linie telefoniczne z tym samym numerem :-)
IPfon się asekuruje: "Dawca numeru ma formalnie max. 24 godziny od czasu deaktywacji numeru w swojej sieci do przekierowania numeru do nowego dostawcy. W praktyce trwa to kilka godzin. Prosimy o sprawdzenie poprawności działania przeniesionego numeru i w przypadku, gdy upłynęły już 24 godziny od planowanej daty przeniesienia a nadal występują problemy z przeniesionym numerem o kontakt z Biurem Obsługi Klienta".
Poczekamy...

10 kwietnia 2010

Kto pozwolił?

Pomijając wszystkie inne aspekty tragedii na lotnisku w Smoleńsku: czy był to błąd pilota czy awaria maszyny, czy „tylko” mgła, od razu nasunęło mi się jedno podstawowe pytanie. Kto wpadł na taki pomysł, a kto go zatwierdził, żeby czołowe osoby w państwie leciały jednym samolotem?

Nawet w małych korporacjach obowiązuje podstawowa zasada: osoby ważne dla firmy nigdy nie mogą jednocześnie znajdować się na pokładzie tego samego samolotu, w jednym autokarze czy w samochodzie. Jak w takim razie prezydent wraz z całą kancelarią, dowódcy chyba wszystkich sił zbrojnych i prezes banku centralnego mogli znajdować się na pokładzie jednego, nawet najlepszego samolotu?

Właśnie rozpoczęła się dyskusja o złomie latającym wykorzystywanym przez służby rządowe, ale boję się, że tego pytania nikt nie zada.

28 marca 2010

Po co jemy tę żabę? (akt.)

Dwa razy w roku mamy to samo: zmiana czasu. Od kilkunastu lat próbuję się dowiedzieć, po co w zasadzie nam ta atrakcja?
Wiele lat temu, gdy większość energii elektrycznej była zużywana na oświetlenie, godzinne "skrócenie nocy" miało swoje uzasadnienie. Jednak to se ne vrati, Pane Havránek! Obecnie oświetlenie to kilka procent globalnego zużycia, reszta to bądź obciążenie całodobowe, bądź związane z działalnością człowieka (komputery, telewizory, klimatyzacja), która trwa jednakowo długo, niezależnie od tego, czy wstaniemy o 5 czy o 10 rano.
Po co więc, z uporem godnym lepszej sprawy, wszystkie rządy aplikują swoim obywatelom ten okrutny eksperyment? Może jednak znajdzie się ktoś mądry, zrobi poważną analizę finansową całego przedsięwzięcia i zarzuci ten osiemnastowieczny pomysł?

Aktualizacja: okazuje się, że nie tylko ja mam takie wątpliwości :-)

16 lutego 2010

PKP czyli Pięknie K* Pięknie

Kolej... To brzmi dumnie. Dla mnie mniej.
Wczoraj zostałem poproszony przez kolegę zmaltretowanego przez los i narty, do odebrania przesyłki z pociągu przyjeżdżającego z Olsztyna o 21:32. Pojechałem, tradycyjne kłopoty ze znalezieniem miejsca do zaparkowania, bo śnieg... Ale udało się.
Wchodząc na Centralny około 21:20 usłyszałem kątek ucha zapowiedź: "Opóźniony pociąg do Radomia wjedzie na tor przy peronie 3". Szukam rozkładu, żeby sprawdzić, na który peron wjedzie mój pociąg, znajduję wielką białą płąchtę i... zonk!!! Nie ma takiego pociągu. Jest pociąg z Olsztyna, ale prawie godzinę wcześniej, a o 21:32 nie przyjeżdża żaden pociąg.
Chwila namysłu. Przy peronie 3 są elektroniczne tablice informacyjne. Tam i tylko tam. I oprócz wyświetlania tego, co się dzieje na peronie 3, pokazują również resztę ruchu kolejowego na Centralnym.
Uffff.. Jest 21:32, jest Olsztyn. Czyli na analogowym rozkładzie nie ma, na cyfrowym jest :-) Jest równiez w rozkładzie internetowym. Cóż, takie czasy, internet rządzi.
Mija 10 minut. Kolejna zapowiedź: "Opóźniony pociąg do Radomia...". Radomia dalej nie ma.
21:45 - "opóźniony pociąg do Radomia...". Po chwili komunikat "Pociąg z Olsztyna przybędzie opóźniony około 10 minut".
Hmmm, policzmy. Między 21:32 a 21:45 jest 13 minut. 10 minut opóźnienia oznacza, że od 3 minut pociąg stoi przy peronie 4. Wychylam się. Nie stoi.
Za chwilę zapowiadają pociąg do Krakowa i chwilę później pociąg do... Krakowa. rzeczywiście, przy peronie 3 stoją dwa pociągi do Krakowa. Padają komunikaty, że "pociąg do Krakowa z 21:30", a z której ten drugi to już nie zapamiętałem :) Pociągi postały sobie jeszcze z 15 minut, a potem grzecznie, po cichu sobie pojechały.
Co ważne, w momencie zapowiedzi pierwszego Krakowa, zniknął Radom, i z wyświetlacza, i z zapowiedzi. Znaczy, wyjechał ze Wschodniej i wskoczył do Wisły. Pewnie mu było wstyd, że ma takie opóźnienie, więc Wisłą przepłynie sobie do Pilicy, a tam jakoś wygramoli się w stronę Radomia :-P
W międzyczasie "mój" Olsztyn zarobił 40 minut opóźnienia, a chwilę później 60 minut. Przyjechał w 50 minucie. Znienacka. Najpierw przyjechał, potem go zapowiedzieli. Odebrałem przesyłkę i od kierownika pociągu dowiedziałem się, że opóźnienie ciągnie się od Ciechanowa. Czyli od jakiś 1,5 godziny (przepraszam, po kolejowemu 90 minut).
I to w zasadzie wszystko. Tylko gdzie wypłynął ten Radom?

04 lutego 2010

Obawiam się...

Obawiam się, że jutrzejsze spotkanie w Kancelarii Premiera zostanie rozmienione na drobne przez tzw. obrońców świata. Fragmenty wystąpienia organizatorów spotkania dowodzą, że będą mówić o wszystkim: o stanowieniu prawa, o BIP-ie, o RSiUN, o ACTA, o dozwolonym użytku itp. itd. Do tego będą mówić językiem, którego druga strona nie rozumie. Tamci nadal wierzą, że RSiUN nie jest cenzurą prewencyjną...
Nie podejrzewam Was o złą wolę, ale...
Dlatego też Panowie: jedna rada. Mówicie tylko na temat. Tematem jest RSiUN i jego zagrożenie dla wolności i demokracji. Przypomnijcie premierowi, że prawo musi działać poprawnie i za premiera Tuska, i za premiera Kaczyńskiego, i za premiera Leppera. Może to przemówi mu do wyobraźni...
I pamiętajcie o języku, jakim mówicie. Nie mówcie o domenach, ajpikach, Farmville, twittach i blipach. Mówcie tak, jakbyście rozmawiali ze swoją babcią. Tą od dowodu osobistego :-)

27 stycznia 2010

...i przed obrońcami chroń mnie, Panie...

Dlaczego mój rząd, rząd mojego państwa, zmusza mnie do obrony pedofilów i hackerów? Dlaczego "przypadkowe społeczeństwo" trzeba prowadzić za rączkę?
Od lat zastanawiam się, co powoduje, że normalny człowiek, którego przypadek posadził "na urzędzie", nabiera właściwości Głosiciela Jedynej Prawdy.
Dlaczego moje rządy (kolejne, bo nie zależy to od tego, czy rząd jest czerwony, czarny czy niebieski) i wybrani przeze mnie posłowie (wg kolorystyki jak wyżej) wiedzą lepiej, co jest dla mnie dobre i przed czym należy mnie zdecydowanie bronić za moje pieniądze. Lata temu mój rząd zdecydował, że będzie chronił moje zdrowie i życie i kazał mi kupować samochody z pasami bezpieczeństwa. Inny rząd bronił mojego bezpieczeństwa, likwidując zieloną strzałkę. Rząd dba o to, co jemy, zmuszając nas do wchłaniania coraz większej ilości chemicznych utrwalaczy i polepszaczy, bo bez nich żywność nie ma prawa legalnie pojawić się w sklepach.
Obecnie na tapecie mamy między innymi zakaz sprzedaży elektronicznych papierosów, które nie szkodzą mojemu zdrowiu, ale szkodzą budżetowi państwa (akcyza) i producentom innych papierosów. Inny Głosiciel będzie mnie bronił przed solarium. Przykładów takich jest coraz więcej, a ich liczba wykładniczo wzrasta tak szybko, jak szybko kończy się kolejna kadencja parlamentu.
Ostatnio mój rząd broni mnie przed hazardem, ale głownie tym w internecie, czyli tym, który nie podlega polskiemu fiskusowi. Czuję się zawiedziony, że w tym samym projekcie ustawy rząd nie broni mnie przez międzynarodowym terroryzmem, czyhającym w internecie. Przecież bez żadnych problemów mogę tam znaleźć na przykład przepis na zrobienie bomby, w tym atomowej.
Sam terroryzm ma duży udział w profilaktyce rządowo-sejmowej wielu krajów. Mało kto pamięta, że wprowadzona (na mocy walki z terroryzmem) możliwość zakłócania łączności w telefonii komórkowej była w Polsce użyta raz: do zakłócenia telefonów pielęgniarek, chcących zapewne wysadzić się w powietrze, razem ze scieżką rowerową na której stacjonowały ich uzbrojone oddziały.
Pomysł blokowania stron, które w jakiś sposób naruszają wybrane paragrafy Kodeksu Karnego jest mniej więcej podobny pomysłowi, by zlikwidować linię autobusową, w której grasują kieszonkowcy. Tak mogą nas okraść, a po likwidacji,nie mieliby gdzie. To, że z autobusów przeniosą się gdzie indziej, pomysłodawców nie boli, bo przecież oni są od autobusów, a nie od tego, by ludziom lepiej się powodziło i by czuli się bezpieczniej.
O tym, jak pojemny jest zapis o cenzurze internetu, świadczyć może upór szefa pewnej agencji rządowej, który kilkukrotnie wymuszał na inicjatorze ustawy wpisanie tam terroryzmu i godzeniu w sojusze polityczne czy wojskowe. W końcu ABW wie najlepiej, kto co pisze i mówi.
Mój znajomy, pracujący od kilku lat w administracji rządowej, po usłyszeniu pomysłu na cenzurę internetu, był łaskaw powiedzieć co następuje: pomysłodawców należałoby w trybie natychmiastowym zwolnić z pracy z dożywotnim zakazem pełnienia jakichkolwiek funkcji związanych z administracją czy stanowiskami wybieralnymi. Oni po prostu nie rozumieją, czym jest demokracja, czym jest służba Państwu i społeczeństwu.
Czego Państwu i sobie życzę...