Pierwsze modele chlubnie zasłużyły na miano „cegły” – ich waga i rozmiary spokojnie służyły jako przyrządy do obrony osobistej. Niektórzy – ze względu na wyjątkową jakość połączeń - nazywali je pieszczotliwie szumofonami. Były niemymi bohaterami polskiej transformacji społecznej, politycznej oraz gospodarczej. Tak wykuwała się stal czy, jak kto woli, tak powstawała nowoczesna telekomunikacja w Polsce - poprzez analogowe telefony komórkowe Centertela.
Gdyby żył, 18 czerwca 2012 roku skończyłby 20 lat - analogowy telefon komórkowy systemu NMT450i. Pierwsze przymiarki do budowy jakiejkolwiek sieci łączności ruchomej w Polsce rozpoczęły się już w 1990 roku, chwilę po przemianowaniu PRL na Rzeczpospolitą Polską. Finalnie, 22 października 1991 roku, powołano PTK Centertel - spółkę ówczesnego polskiego operatora narodowego – Telekomunikacji Polskiej (51% udziałów) oraz France Telecom i Ameritechu (po 24,5%). Literki PTK dumnie informowały społeczeństwo, że mamy do czynienia z Polską Telefonią Komórkową.
Budowę sieci rozpoczęto na początku 1992 roku. Pierwszym miastem mającym pokrycie była, co chyba nikogo nie dziwi, Warszawa. Łączność w pierwszych latach zapewniało 6 stacji bazowych i - wbrew urban legend - na liście lokalizacji nie było Pałacu Kultury i Nauki. Zasięg zapewniały 3 stacje umieszczone wokół ścisłego centrum miasta (wieżowce przy ul. Barbary, Stawki i Targowej), a 3 kolejne obsługiwały resztę miasta. W momencie startu PTK Centertel zatrudniał ok. 130 osób.
Telefon komórkowy Anno Domini 1992 roku niewiele przypominał to, co kupujemy obecnie. Może za wyjątkiem jednego parametru – i te zabytkowe i współczesne smartfony z trudem wytrzymują dobę bez ładowania. Na pierwszy rzut rzucono do sklepów dwie Nokie: ręczną (nie mylić z kieszonkową) oraz przeznaczoną do samochodu z opcją do osobistego dźwigania. Kosmiczny kształt, z wysuniętym głośniczkiem i mikrofonem (coś podobnego widywano w XX-wiecznych filmach science-fiction) oraz dłuuuga antena rozpoznawalne były z daleka, na pierwszy rzut oka. Równie szybko z daleka można było rozpoznać charakterystyczne dzwonki, a dokładniej jeden dzwonek. No i ten ciężar, też łatwo rozpoznawalny dla posiadaczy. Przekładając fizyczne właściwości Citymana obecnej młodzieży można by opisać go następująco: weź iPada i złóż go pięciokrotnie wzdłuż dłuższego boku, a otrzymasz najnowocześniejsze urządzenie sezonu lato 1992.
Instalacja, czyli na dzisiejsze aktywacja, kosztowała 500 dolarów. Tak, dolarów, bowiem z uwagi na szalejącą wówczas inflację wszystkie ceny w PTK Centertel liczone były w dolarach amerykańskich. Również niektórzy menadżerowie operatora mieli kontrakty wyrażone w tej walucie. Miesięczny abonament kosztował 25 dolarów, a rozmowy… Prawdopodobnie z uwagi na udział amerykańskiej spółki Ameritech przyjęto amerykański model cennika - Called Party Pays, czyli za wszystko płaci abonent komórkowy. Dlatego płacono nie tylko za połączenia wychodzące (jak dziś), ale również za wszystkie przychodzące! Cena połączenia wewnątrzsieciowego wynosiła 35 centów za minutę, tyle samo też należało zapłacić za połączenie przychodzące. Połączenie na zewnątrz, do sieci Telekomunikacji Polskiej (innej wówczas nie było ;-) kosztowało 70 centów za każdą rozpoczętą minutę, zaś rozmowa międzynarodowa liczona była według stawek narodowego operatora uzupełnioną o drobną kwotę 2,5 dolara. Co ważne, w 1992 roku ceny netto były równe cenom brutto bowiem podatek VAT wprowadzono dopiero rok później, w lipcu 1993 roku.
Jeszcze ciekawiej wyglądały wówczas ceny aparatów telefonicznych. Za Nokię Talkman należało zapłacić 1433 dolary, za kieszonkowego Citymana 1767 dolarów. Dla porównania przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 2 935 000 złotych, co przy kursie NBP z 19 czerwca 1992 (13 667 PLZ/USD) dawało kwotę 215 dolarów. Czyli Talkman kosztował 6,5 miesięcznej pensji, a Cityman – ponad 8. Kupowana dwa lata później przez moją firmę Motorola kosztowała nieomal tyle samo, co nowy mały fiat.
Ówcześni pracownicy Polskiej Telefonii Komórkowej Centertel podkreślają, że firma w tamtym kształcie stanowiła ewenement na tle chociażby TPSA. Zachodni sposób zarządzania, wprowadzenie dress-code (każdy pracownik w krawacie), pełna obsługa klienta przez telefon, kompetentni pracownicy w nielicznych, ale luksusowych salonach. To rzeczywiście była rewolucja na tle zgrzebnej polskiej rzeczywistości, a w porównaniu z operatorem narodowym istny kosmos.
Teoretycznie PTK miało możliwość korzystania z licznych masztów Telekomunikacji Polskiej. Ale, jak wspomina jeden z byłych pracowników zajmujących się wtedy budową sieci radiowej, obiekty tego typu traktowano jako strategiczne specjalnego znaczenia, a przecież odpowiedzialny pracownik TPSA nie będzie zdradzać tajemnic pracownikom jakiejś spółki zagranicznej, bo tak traktowano wtedy Centertela. Dlatego też większość masztów budowano własnymi siłami. Wtedy to miał miejsce pierwszy w Polsce protest przeciwko budowie „szkodliwych” masztów, a miejscem akcji było Błonie pod Warszawą.
Od 2008 roku na masztach Centertela, i z wykorzystaniem jego częstotliwości, instalowane są urządzenia do korzystania z internetu w technologii CDMA. I to był chyba prawdziwy koniec sieci NMT, chociaż - podobno - w niektórych miejscach urządzenia instalowane najpóźniej w 1998 roku nadal działają.
Budowę sieci rozpoczęto na początku 1992 roku. Pierwszym miastem mającym pokrycie była, co chyba nikogo nie dziwi, Warszawa. Łączność w pierwszych latach zapewniało 6 stacji bazowych i - wbrew urban legend - na liście lokalizacji nie było Pałacu Kultury i Nauki. Zasięg zapewniały 3 stacje umieszczone wokół ścisłego centrum miasta (wieżowce przy ul. Barbary, Stawki i Targowej), a 3 kolejne obsługiwały resztę miasta. W momencie startu PTK Centertel zatrudniał ok. 130 osób.
Telefon komórkowy Anno Domini 1992 roku niewiele przypominał to, co kupujemy obecnie. Może za wyjątkiem jednego parametru – i te zabytkowe i współczesne smartfony z trudem wytrzymują dobę bez ładowania. Na pierwszy rzut rzucono do sklepów dwie Nokie: ręczną (nie mylić z kieszonkową) oraz przeznaczoną do samochodu z opcją do osobistego dźwigania. Kosmiczny kształt, z wysuniętym głośniczkiem i mikrofonem (coś podobnego widywano w XX-wiecznych filmach science-fiction) oraz dłuuuga antena rozpoznawalne były z daleka, na pierwszy rzut oka. Równie szybko z daleka można było rozpoznać charakterystyczne dzwonki, a dokładniej jeden dzwonek. No i ten ciężar, też łatwo rozpoznawalny dla posiadaczy. Przekładając fizyczne właściwości Citymana obecnej młodzieży można by opisać go następująco: weź iPada i złóż go pięciokrotnie wzdłuż dłuższego boku, a otrzymasz najnowocześniejsze urządzenie sezonu lato 1992.
Instalacja, czyli na dzisiejsze aktywacja, kosztowała 500 dolarów. Tak, dolarów, bowiem z uwagi na szalejącą wówczas inflację wszystkie ceny w PTK Centertel liczone były w dolarach amerykańskich. Również niektórzy menadżerowie operatora mieli kontrakty wyrażone w tej walucie. Miesięczny abonament kosztował 25 dolarów, a rozmowy… Prawdopodobnie z uwagi na udział amerykańskiej spółki Ameritech przyjęto amerykański model cennika - Called Party Pays, czyli za wszystko płaci abonent komórkowy. Dlatego płacono nie tylko za połączenia wychodzące (jak dziś), ale również za wszystkie przychodzące! Cena połączenia wewnątrzsieciowego wynosiła 35 centów za minutę, tyle samo też należało zapłacić za połączenie przychodzące. Połączenie na zewnątrz, do sieci Telekomunikacji Polskiej (innej wówczas nie było ;-) kosztowało 70 centów za każdą rozpoczętą minutę, zaś rozmowa międzynarodowa liczona była według stawek narodowego operatora uzupełnioną o drobną kwotę 2,5 dolara. Co ważne, w 1992 roku ceny netto były równe cenom brutto bowiem podatek VAT wprowadzono dopiero rok później, w lipcu 1993 roku.
Jeszcze ciekawiej wyglądały wówczas ceny aparatów telefonicznych. Za Nokię Talkman należało zapłacić 1433 dolary, za kieszonkowego Citymana 1767 dolarów. Dla porównania przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynosiło wówczas 2 935 000 złotych, co przy kursie NBP z 19 czerwca 1992 (13 667 PLZ/USD) dawało kwotę 215 dolarów. Czyli Talkman kosztował 6,5 miesięcznej pensji, a Cityman – ponad 8. Kupowana dwa lata później przez moją firmę Motorola kosztowała nieomal tyle samo, co nowy mały fiat.
Ówcześni pracownicy Polskiej Telefonii Komórkowej Centertel podkreślają, że firma w tamtym kształcie stanowiła ewenement na tle chociażby TPSA. Zachodni sposób zarządzania, wprowadzenie dress-code (każdy pracownik w krawacie), pełna obsługa klienta przez telefon, kompetentni pracownicy w nielicznych, ale luksusowych salonach. To rzeczywiście była rewolucja na tle zgrzebnej polskiej rzeczywistości, a w porównaniu z operatorem narodowym istny kosmos.
Teoretycznie PTK miało możliwość korzystania z licznych masztów Telekomunikacji Polskiej. Ale, jak wspomina jeden z byłych pracowników zajmujących się wtedy budową sieci radiowej, obiekty tego typu traktowano jako strategiczne specjalnego znaczenia, a przecież odpowiedzialny pracownik TPSA nie będzie zdradzać tajemnic pracownikom jakiejś spółki zagranicznej, bo tak traktowano wtedy Centertela. Dlatego też większość masztów budowano własnymi siłami. Wtedy to miał miejsce pierwszy w Polsce protest przeciwko budowie „szkodliwych” masztów, a miejscem akcji było Błonie pod Warszawą.
Od 2008 roku na masztach Centertela, i z wykorzystaniem jego częstotliwości, instalowane są urządzenia do korzystania z internetu w technologii CDMA. I to był chyba prawdziwy koniec sieci NMT, chociaż - podobno - w niektórych miejscach urządzenia instalowane najpóźniej w 1998 roku nadal działają.
1 komentarz:
:) Pozdrowienia dla ekipy aktywującej telefony z Pańskiej i dziewczyn ze sprzedaży z Jasnej :D
Prześlij komentarz