14 kwietnia 2011

Blupill czyli matrix

Pamiętacie film "Matrix"? W jednej z decydujących scen filmu główny bohater słyszy takie słowa:
"Jeśli weźmiesz niebieską pigułkę, obudzisz się we własnym łóżku i uwierzysz, w co zechcesz. Czerwoną - zostaniesz w krainie czarów i pokażę Ci, dokąd prowadzi królicza nora".
Odnoszę wrażenie, że twórcy projektu blupill, od dziś zwanego KillBill, wzięli właśnie niebieskie pigułki i żyją w stworzonym przez siebie Matriksie. Dzisiejsze spotkanie zostało zapowiedziane jako zamknięte wydarzenie, dla wybranych dziennikarzy i blogerów, a miejsce spotkania trzymane jest w tajemnicy. Aha, i jeszcze "spotkanie o którym będzie głośno, nie tylko w Polsce".
Praktycznie dowiedzieliśmy się tyle, że usługę optymalizacji uruchomiono również dla kart przedpłaconych. Wszystkie inne poruszane kwestie "są w przygotowaniu" ale... są tajne. Jawne jest tylko to, że mafia operatorów dybie na biedny start-up.
Jedno, co trzeba przyznać, to że lider (chyba) projektu, Sebastian Barylski, albo ma olbrzymie wrodzone umiejętności, albo przeszedł naprawdę dobre szkolenie, bo swoją opowieścią, narracją i sposobem budzenia emocji przypomniał mi stare, znane spotkania amwayowskie, obecnie zastąpione konferencjami Steva Jobsa.
Nic więc dziwnego, że fanbojom tajemnicze wydarzenie się podobało :-)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Może następna wersja będzie się nazywała Avatar? W końcu Matrix jest już lekko stary, a tu nowoczesność w domu i zagrodzie z lekką nutką magii. Wszystko idealne, piękne i tajemnicze - bezimienni, szlachetni rycerze (pracujący w czynie społecznym, za to przy wsparciu, sporego jak się wydaje, kapitału magicznego pochodzenia), stoczą zwycięską walkę z czterogłową hydrą ;)
Nie ma co Miś Puchatek to przy tym pan Pikuś ;) No cóż - oby nie wyszedł z tego Titanic.