28 kwietnia 2012

Nawigacja w Warszawie

Po co mi nawigacja, kiedy jeżdżę po stolicy? Raczej nie po to, żeby gdzieś trafić, chyba że wybieram się do Azji Mniejszej*), za wodę. Nawigacja, a kontretniej Automapa z traffikiem służy po to, aby ominąć korki i - co równie ważne w ostatnich miesiącach - nie wpakować się na ulicę, którą właśnie ktoś postanowił zamknąć.
Wszystko było w porządku, aż do dziś. Dziś, około 11:00 Automapa postanowiła skierować mnie na Trasę Łazienkowską, na odcinek od GUS-u do Wisły. Problem w tym, że akurat ten odcinek jest od wczoraj zamknięty z powodu wymiany asfaltu na cokolwiek.
Mimo tego, że pojechałem prosto Alejami Niepodległości (bo musiałem z powodu braku innej możliwości), Hołowczyc nie zrezygnował z przejażdżki TŁ, każąc a to zawrócić, a to skręcić w lewo.
Sytuację z lekka zaogniło kolejne polecenie Krzysztofa H. Na rogu Batorego i Waryńskiego kazał mi "na rondzie skręć w lewo, trzeci wyjazd". Kto zna skrzyżowanie, ten wie o co chodzi, a inni niech sobie sprawdzą na Google Maps :-) Najbliższe rondo jakieś 500 metrów dalej :-P
Dałem mu wolne. Tak na wszelki wypadek. Bo wpadnie mu do głowy to samo, co kiedyś Navigonowi, który na moście przez Drwęcę wykrzyczał "skręć w lewo. Teraz!".
Miłego weekendu :-)

*) Azja Mniejsza - to, co za wodą i na północ - górna prawa ćwiartka na mapie :-)

05 kwietnia 2012

Po co jedliśmy tę żabę?

Dwóch Żydów siedziało nad rzeką. Jeden mówi do drugiego - widzisz tę żabę? Jak ją zjesz, to dam ci sto złotych. Ten zjadł, zainkasował pieniądze.
Ale pierwszemu żal się zrobiło pieniędzy i mówi - a jak ja zjem żabę to też mi dasz 100 złotych? Drugi się zgodził, ten pierwszy z obrzydzeniem żabę zjadł i pieniądze odzyskał.
Wtedy ten drugi mówi - ty, to po co my te żaby jedli?
Ostatni tydzień minął pod znakiem ofert "no limit". Pierwszy ofertę ogłosił Play, niecałe 24 godziny później T-Mobile, a wczoraj Plus. Gdzieś tam, jak duch, obija się jeszcze próbna oferta Orange, który ma w tej chwili większy problem z przeprowadzką, niż z utrzymywaniem dotychczasowych klientów. Bo, jeśli tego do tej pory nie zauważyliście, oferta taka może jedynie zabrać klientów innym operatorom. To ma przynieść dodatkowy strumień pieniędzy, mniejszych niż płynęły do poprzedniego usługodawcy. Taki trick do podkradania klientów.
Play, wprowadzając ofertę, miał nadzieję, że przez jakiś czas będzie jedynym, który może reklamować się jako przyjazny dla heavy-usera. Jednak spekulacje Playa runęły już następnego dnia. Rakovski z Borsem powiedzieli "sprawdzam". Tak szybkiej reakcji w T-Mobile nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie spodziewano się jej po Polkomtelu, który przeżywa bardzo głęboką restrukturyzację. Zresztą takie opinie głosili też przedstawiciele Playa, którzy po konferencji mówili o miesiącach potrzebnych na dogonienie ich oferty...
Jeżeli trzech z czterech graczy ma praktycznie taką samą ofertę, to przewaga pierwszego praktycznie zmalała do zera. Gorzej, jeżeli "ten pierwszy" rzeczywiście przygotowywał ofertę przez kilka miesięcy, to ma dodatkowe koszty, związanie chociażby z przygotowaniem reklam.
Sytuacja na dziś wygląda następująco: operatorzy na własną prośbę pozbyli się najbardziej dochodowych klientów, płacących nie kilkadziesiąt, a kilkaset złotych miesięcznie. Żydowska stówa obiegła wszystkich zainteresowanych, nikt się nie wzbogacił, wszyscy czują niesmak po żabie.
Oferta "no limit" stanie się kolejnym książkowym przykładem, jak NIE NALEŻY wprowadzać ofert. Następne pomysły, być może innowacyjne, być może korzystne dla klienta, będą teraz oglądane pod światło, czy nie ma w nich kolejnej żaby. Bo żaba pozostawia niesmak w ustach. Na długi czas.

01 kwietnia 2012

Podobno coś się dzieje...

Korzystając ze sprzyjających okoliczności przyrody, oddaliłem się na kilka dni z naszego pięknego kraju. Jednak nawet siedząc pod palmą (w Niedzielę Palmową ;-) nadal coś tam dociera...
Otóż właśnie dotarła do mnie informacja, że w piątek jeden z urzędów centralnych podobno podjął działania związane ze zmową. Zmowa ma dotyczyć operatorów telekomunikacyjnych (to już conajmniej raz graliśmy), ale tym razem w kontekście rynku konsumenckiego. Jedyne, co w tej chwili przychodzi mi na myśl, to słynne 29 groszy za minutę połączenia.
Ale może urzędy wiedzą lepiej? I więcej?