30 lipca 2010

Skąd te miliardy?

Liczę, liczę i doliczyć się nie mogę. "Zakładamy podwyżkę głównej stawki VAT o 1 pkt proc. na okres trzech lat, co da budżetowi 5-6 mld zł dochodów rocznie" powiedział Ktoś.
W 2006 roku wpływy z VAT-u wyniosły 84,4 mld, rok później 96,3, a ostatnie dane za rok 2008 mówią o 101,8 mld. Nie ma danych za 2009, ale zakładając podobny wzrost, możemy szacować, że w 2011 roku byłaby to kwota co najwyżej 110 mld zł.
I teraz liczymy sobie z tego jeden procent... 1,1 mld. Gdzie w takim razie podziało się brakujące 4-5 mld?

UPDATE: mylić się jest rzeczą ludzką :-) Znajomy z facebooka skontrował, że to nie jest wzrost przychodów o 1 %, a wzrost stawki z 22 na 23%, czyli o ~4,5%.

Mea culpa :-)

Jeden procent

Dziś oficjalnie podano decyzję o planach podwyżki stawek VAT o 1 %. I, jak to w naszej analogowej Polsce bywa, nikt nie zastanowił się, w jaki sposób tę operację przeprowadzić.
W Polsce mamy ok. 1,8 mln podatników VAT, jednak nie każdy musi mieć kasę fiskalną. Część (prawdopodobnie około połowy) korzysta ze zwolnień, wystawiając np. tylko faktury VAT.
Jednak reszta musi posiadać kasę fiskalną. Liczbę kas można oszacować między 2 a 3 mln sztuk (dokładną liczbę powinno znać Ministerstwo Finansów).
W kasie może grzebać jedynie wykwalifikowany serwisant, posiadający odpowiednie uprawnienia. W ramach grzebania może m.in. zmienić dotychczas zaprogramowane stawki podatku. I tu zaczynają się schody.
Serwisantów w Polsce mamy nie więcej, niż 2 tysiące. Czyli na jednego wypada ok. 1000-1500 kas. Zmiany w kasie można wykonać dopiero po wejściu w życie zmian podatkowych. Zakładając, że rząd, sejm, senat i prezydent wyrobią się w cztery miesiące, terminem wprowadzenia nowej stawki podatku będzie 1 stycznia 2011.
31 grudnia 2010 to piątek, Nowy Rok (święto) - sobota: w te dwa dni (w niektórych przypadkach w 3) należałoby przestawić te kasy na nową stawkę. 1000 kas na serwisanta, dwie doby... Pracując 24 godziny na dobę, przez 2 doby każdy z nich musiałby przeprogramować ponad 20 kas na godzinę...
I tym sposobem określenie "Jeden Procent" może zmienić swoje znaczenie - z dotowania organizacji pozarządowych na kryzys sklepowy na miarę światową. Pamiętajmy bowiem, że sprzedaż towaru bez rejestracji na kasie lub z niewłaściwą stawką podatku stanowi przestępstwo skarbowe. W związku z tym na kilka dni przez tą zmianą proponuję kupić zapas chleba, wody, mąki, ziemniaków... Jak na wojnę!
Bo nie wiadomo, jak i kiedy zakończy się wojna rządu ze zdrowym rozsądkiem.

21 lipca 2010

Czysta prawda, półprawda i g... GUS prawda

Główny Urząd Statystyczny opublikował Wybrane miesięczne wskaźniki makroekonomiczne, zawierające również dane dotyczące rynku telekomunikacyjnego. Dane te przeklepał serwis rpkom.pl, bez głębszej analizy co i po co kopiuje. A szkoda...
GUS policzył indeks cen w telekomunikacji od stycznia 2006 do maja 2010 r. czyli za cały okres królowania Anny Streżyńskiej na tronie regulatora rynku :-) Nie wiem, czy fakt ten miał jakiś wpływ na Święte Współczynniki, ale ewidentnie ktoś spieprzył sprawę.
Jak podaje GUS, indeks cen oznacza o ile procent spadły ceny w danym miesiącu, w porównaniu do miesiąca poprzedniego. Czyli jeżeli w styczniu 2006 roku usługa kosztowała 100 zł, to przy współczynniku 97,1 w lutym cena ta wyniosła 97,10 zł.
Proste obliczenie przy użyciu excela wykazuje, że ta usługa za 100 zł ze stycznia 2006 roku, w kwietniu 2010 roku kosztuje... 22 złote 39 groszy. Zaokrąglając po każdym miesiącu do pełnych groszy :-)
Dla porównania, wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w tym samym okresie pokazuje, że ceny wzrosły o 319,17%. Czyli jeżeli średnio wydawaliśmy 100 zł na tzw. konsumpcję, dziś płacimy 419 zł 17 gr.
Nie wiem, czy ktoś z Was jest w stanie pokazać chociaż jedną usługę, której cena (realna, a nie wzięta z sufitu czyli z cennika) spadła przez ostatnie 52 miesiące o 78%.

PS. rpkom.pl został dziś namaszczony przez PIIT :-) "Patronat Izby jest wyrazem akceptacji dla linii redakcyjnej serwisu".

16 lipca 2010

Psychiatryk24.pl

Mówiąc szczerze, do tej pory traktowałem salon24.pl jako swego rodzaju laboratorium: eksperyment socjologiczno-społeczny. Do dziś.
Na blogu podobno znakomitego "publicysty" Aleksandra Ściosa, pojawił się wpis, który zawierał pewne, łagodnie mówiąc, nieścisłości. Jako że temat jest mi dobrze znany (retencja danych) postanowiłem delikatnie sprostować autora.
Po kilkunastu minutach dowiedziałem się, że łżę jak pies, i że nieprawdą jest jakoby jakikolwiek członek PiS-u chciał szpiegować społeczeństwo. Polskie Społeczeństwo.
Próba odpowiedzi, z podaniem źródeł (a o te u mnie nietrudno) spotkała się z komunikatem systemowym:
Nie możesz komentować na tym blogu.

Drogi Radku. Stworzyłeś potwora. Fabrykę nienawiści. Psychiatryk, nie salon.
No chyba, że tak miało być... To przepraszam.