Kolejni politycy chcą zamykać internet. Dziś jest to David Cameron, który chce odcinać Brytyjczyków między innymi od Facebooka i Twittera, jeśli będą one wykorzystywane do łamania prawa.
Okazuje się, że kolejnym współwinnym zamieszek z ostatnich dni jest kanadyjska firma RIM – producent telefonów BlackBerry – za istnienie BlackBerry Messenger – programu służącego do bezpiecznego komunikowania się za pomocą telefonów komórkowych. Podobno większość londyńskiej młodzieży biorącej udział w ulicznych walkach korzystała właśnie z tego rozwiązania, a Scotland Yard był bezradny…
Politykom wydaje się, że blokowanie Internetu jest uniwersalną receptą na szczęście. W Polsce mieliśmy tym sposobem walczyć z hazardem i pedofilią. Francja jest o krok dalej – tam już teraz można być całkowicie odłączonym od sieci nawet za pozorne naruszenie praw autorskich. W Niemczech karzą za to, że haker złamie Twoje hasło do sieci bezprzewodowej…
W zasadzie są dwa możliwe finały: albo wygramy my, albo oni. Jeśli oni zdołają pod jakimkolwiek pozorem jeden raz złamać niezależność i neutralność sieci, to będą to robić częściej i częściej, i późniejsze protesty też zostaną wycięte, bo… zagrażają sieci. Sieci w tej postaci, w jakiej wyobrażają to sobie politycy.
I nie dajcie się omamić tym, że pornografia, ochrona nieletnich czy informacje o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. Wyobraźcie sobie, że stoicie pod tamą usypaną z kamieni, a Cameron właśnie próbuje wyciągnąć z jej podstawy kamień. Pierwszy, drugi i kolejny. A za nim w kolejce do wyjmowania stoją premierzy i prezydenci innych krajów. Demokratycznych. Być może po raz ostatni demokratycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz